sobota, 8 marca 2014

Rozdział 6

-Kogo? - zapytałam, ale bałam się odpowiedzi.
-Panią Thomson.
Zamarłam i głośno przełknęłam ślinę, gdy usłyszałam nazwisko pani od matematyki.
-Tak? I co? - odchrząknęłam, bałam się, że pożegnam się ze swoim i tak mało beztroskim życiem.
-Podobno, oprócz tej trójki, twoje oceny są świetne i masz potencjał - powiedział uradowany, nawet uśmiechnął się przelotnie, a to nie jest u niego częste zjawisko.
-Świetne - skomentowała mama.
-Tak - przytaknęłam bardziej wyluzowana - Mówiła coś jeszcze? - musiałam się upewnić.
Zastanowił się przez chwilę.
-Nie, same pochlebstwa. Pomyślałem, że skoro tak dobrze się uczysz, to moglibyśmy zdjąć nałożoną na ciebie karę wcześniej - spojrzał pytająco na swoją żonę.
-Czemu nie? - odpowiedziała - Ale miejmy nadzieję, że poprawa poszła równie świetnie.
-To mogę jutro pojechać do Eleanor?
-Kiedy dokładnie?
-Może po lekcjach i wróciłabym wieczorem? - zapytałam z nadzieją.
-W porządku, nie widzę problemu - zgodził się.
-Świetne, dziękuję. Mogę już iść do siebie? - zjadłam już i byłam w takim szoku, że chciałam tylko znowu być u siebie.
- Tak, idź - powiedziała mama.
Szybko wstałam, podziękowałam i zniknęłam na górze.
Usiadłam na łóżku, przyłożyłam dłoń do ust, żeby stłumić własny śmiech.
Jak to możliwe? Nic im nie powiedziała? Nic? I jakim cudem okazali aż tyle serca i ściągnęli ze mnie karę?
Wiedziałam, że to nawet gorzej, bo prędzej czy później to i tak się wyda, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed głupim chichotem. Przez to, że mi się upiekło czułam się lekko, ale jednocześnie ciężko. Dołujące było to całe kłamstwo, ale to uczucie takiej wyższości, że coś się jednak udało. Niesamowita satysfakcja.
Ponieważ dzisiaj i tak musiałam siedzieć w domu, wzięłam się za odrabianie lekcji i naukę. Może innymi dobrymi wynikami w nauce udałoby mi się załagodzić to zamieszanie.
Co ja gadam? Nie było mnie w szkole i na pewno nie byłam w domu.
Spędziłam nad książkami jakieś trzy godziny. Była dziewiętnasta, a mnie rozbolała głowa. Przeprosiłam rodziców i nie zeszłam na kolację. Byli dzisiaj bardzo mili. To mnie cieszyło, ale w pewnym stopniu napawało niepewnością.
Nie było sensu kłaść się spać, za dużo dzisiaj czasu na to poświęciłam. Przygotowałam się do szkoły i wzięłam długą, gorąca kąpiel. Posiadanie własnej łazienki ma same plusy, możesz tam siedzieć ile dusza zapragnie.
Kiedy wróciłam do pokoju w swojej piżamce w słoniki, nadal było wcześnie. Usiadłam w łóżku z laptopem i oglądałam głupawe filmiki na YouTube, do czasu gdy mój telefon dał znać, że otrzymałam wiadomość. Sięgnęłam do szafki nocnej, żeby ją odczytać. Na ekranie pojawił się nieznany mi numer.

Od: 679043125
Co by było, gdybyś jutro miała okazję zabrać się do szkoły z kimś innym? Mogłabyś? Z.x.

Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie tej wiadomości. Z? Z jak... Zayn. Co?
Oh, Zayn. Zaczęłam kontaktować. Obrazu wpisałam sobie jego numer w kontakty. No co, może się kiedyś przyda.

Do: Zayn
Nie wiem, może. Nic się nie wydało i są dzisiaj bardzo hojni, więc mogłabym spróbować jakoś ich przekonać, a co?
P.S. Mój numer rozdają w markecie? ;P

Miałam wielką ochotę by jechać z nim jutro do szkoły. Zaczęłam nad tym rozmyślać pod realnym kątem.

Od: Zayn
To spróbuj ;)
P.S. Mam nadzieję, że nie ;P

Prychnęłam i poszłam poszukać rodziców. Od razu skierowałam się do gabinetu. Zapukałam, poczekałam na pozwolenie i weszłam. Siedzieli przy biurku wpatrzeni w jakieś papiery. Dobry moment, przy pracy się odprężają.
-Mamo, tato - zaczęłam - mam takie pytanie.
-Słuchamy - matka przejęła inicjatywę i dobrze z nią powinno być łatwiej.
-Mogłabym zabrać się z kimś jutro do szkoły? Nie musiałabym tak wcześnie wstawać by się z wami zabrać i nie czekałabym tyle czasu w szkole - wyjaśniałam.
-A z kim miałabyś się zabrać?
To pytanie zbiło mnie z pantałyku. No właśnie, z kim?
-Z przyjaciółmi, będą mieli miejsce wolne - wymyśliłam na poczekaniu.
Pewnie pomyślała o Lou i Eleanor, to ułatwiło sprawę.
Posłali sobie z ojcem znaczące spojrzenia.
-No... dobrze? - zgodziła się, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.
Podziękowałam i wyszłam. Musiało się im coś stać i cokolwiek to było, mogło się pojawiać częściej.
Rzuciłam się na swoje legowisko.
Do: Zayn
Zgodzili się :D
 
Szybko otrzymałam odpowiedź.
Od: Zayn
Super, to możemy nie iść do szkoły ;)

Do: Zayn
Whow, zwolnij!
Trochę się zdenerwowałam.

Od: Zayn
Żartowałem. Przyjadę po Ciebie o 7.30, pasuje?

Odpisałam, że tak. Wymieniliśmy jeszcze kilka bezsensownych sms'ów, między innymi podałam mu adres gdzie ma przyjechać. Oczywiście ulicę dalej, poczekam tam na niego.
Jutro cały dzień bez rodziców. Oby Eleanor nie miała żadnych planów, bo w końcu nie pytałam jej o to. Nic jeszcze nie wie.
Czekałam, aż odpłynę do krainy Morfeusza.
Co za dziwny dzień...
 
***
Obudziłam się o 6.50, normalnie o tej porze jestem już prawie w szkole. Niechętnie wygramoliłam się z pościeli i wykonałam standardowe, poranne czynności. Gdy zeszłam na dół śniadanie było gotowe, ale przegryzłam tylko rogalika i popiłam sokiem. Ten dzień już teraz wydawał się taki piękny, choć było chłodniej niż wczoraj. Spacerowałam spokojnie do umówionego miejsca, nie musiałam tam długo czekać, bo zaraz przyjechał Zayn.
Bez wahania wsiadłam do samochodu, jakoś uważałam, że mogę mu ufać, raczej nie okaże się psycholem, który mnie zabije.

_________________________________________________________
Numer telefonu zmyślony
Przepraszam, znowu krótki i nudny, ale niedługo akcja się rozkręci, jakoś zacząć muszę ;)
No i nie było Louisa :( już niedługo :)

Miałam już ostatnio napisać: Zmiany w bohaterach! Można zajrzeć :D

No, to mamy Dzień Kobiet xD Z tej okazji życzę wam dużo zdrowia, szczęścia , spotkania idola, urody, żeby idol się zakochał, wiecie itp. ;P haha

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach zostaw swój tt, mail, gg, ask lub bloga, pod ostatnim rozdziałem, albo w zakładce "Informowani" :D

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 5

~Zayn's POV~

Jechałem w stronę szkoły z tą całą Caroline. Przyznaję, że gdy na siebie wpadliśmy byłem trochę wkurwiony, ale jak zobaczyłem ją taką nieporadną pod tymi schodami, to trochę zmiękłem, no i to była jakaś tam okazja żeby urwać się trochę z lekcji. Wizyta w szpitalu przyniosła większe korzyści, cały dzień zrobiłem sobie wolny. Przydał się, mogłem się przespać. Wiem, pierwszy dzień i już nieobecność, ale szkoła jest po to, żeby zdobyć wykształcenie i pracę, a ja już mam pracę, mimo, że mam siedemnaście lat. Nie mam zamiaru z niej rezygnować, jest dla mnie stworzona. Ja jestem stworzony do niej. Szkoła jest tylko na pokaz dla rodziców, nie chcę by wiedzieli co robię.
-Nie stresuj się tak, Carly - powiedziałem, gdy zauważyłem, że dziewczyna znęca się nad materiałem swojej bluzki.
Fuknęła.
-Caroline - poprawiła.
Było widać, jak denerwowało ją imię, które jej nadałem. Zgrywała świętą. Podobało mi się to.
Dobra, Zayn ogarnij się!
Jednak, wielką przyjemność sprawiłoby mi sprowadzenie jej trochę na złą drogę.

~Caroline's POV~

Zatrzymaliśmy się na parkingu pod szkołą. Gorączkowo rozglądałam się za czarnym audi, w którym zawsze czekali moi rodzice. Było, przy wyjeździe.
-Jest. Która godzina? - zapytałam.
Wiedziałam, że byliśmy spóźnieni, ale ile? Jak się wytłumaczyć?
-15.27 i jesteś spóźniona - odpowiedział, gdy tylko sprawdził na swoim iPhone'ie. Głupowato się uśmiechał.
Nie było tak źle, dosyć szybko tu dojechaliśmy. Może przez ciężką nogę Zayn'a.
Sięgnął po paczkę papierosów z kieszeni i wyciągnął w moją stronę.
-Może jednak?
-Nie - odpowiedziałam nerwowo - muszę jakoś dostać się do szkoły po swoje rzeczy, żeby mama mnie nie zauważyła... Siedem minut, mogłam być w toalecie, nie? - zapytałam samą siebie.
-Jasne - mruknął, wsadził jednego papierosa pomiędzy swoje usta i odpalił go - Ale wiesz, że ona jest na drugim końcu parkingu? Po prostu idź.
Zaśmiałam się.
-Wierz mi, to zbyt proste. Pewnie już wypatruje mnie wśród ludzi.
-Doprawdy? - powoli wypuścił dym z ust, znowu zobaczyłam ten błysk w jego oczach, jakby planował coś złego, a jednocześnie ekscytującego.
Nie ogarniałam tego człowieka i jego dziwnych zachowań.
-Chodź, pójdę z tobą. Będzie dobrze - jego słowa wcale mi nie pomogły.
Wysiedliśmy z samochodu i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę szkoły. Im bliżej byliśmy wejścia, tym więcej ludzi musieliśmy wymijać i więcej spojrzeń skierowanych było w naszą stronę. Cóż, głównie spojrzeń dziewczyn, które hojnie obdarowywały nimi Zayn'a.
Gdy znaleźliśmy się w środku poszliśmy w stronę schodów, prowadzących do szatni, tak tych samych, z których spadłam. Wzięłam kurtkę i podreptałam do szafki po telefon. Chłopak cały czas za mną szedł, cicho. Pierwsze co zrobiłam po wyciągnięciu urządzenia, to sprawdzenie, czy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Próbował, tak jak się spodziewałam. 7 połączeń nieodebranych, cztery od mamy, dwa od Eleanor, nawet jedno od Louis'a i 3 wiadomości, ale postanowiłam, że zajmę się tym w domu.
Tuż przed wyjściem ze szkoły przystanęłam na chwilę, bo zdałam sobie sprawę, iż wciąż za mną kroczy ten cień.
-Dzięki za wszystko - zwróciłam się do niego - mam nadzieję, że nie będziesz miał jakiś problemów przez dzisiejszą nieobecność - powiedziałam szczerze.
-To nie koniec świata, bardziej ciekawi mnie co ty wymyślisz - posłał mi cwaniacki uśmiech.
On naprawdę chyba nie potrafi być poważny.
-Tu musimy się rozejść, do kiedyś - pożegnałam się i wyszłam nie czekając na odpowiedź.
Widziałam audi, to ono było moim celem i byle do domu.
Kątem oka widziałam, że ktoś zrównuje ze mną swoje tempo i idzie dokładnie w tym samym kierunku co ja.
-Odprowadzę cię - szepnął.
-Dlaczego? - zapytałam nie przerywając swojego marszu.
-Tak sobie.
Po chwili byliśmy przy aucie. Przez przyciemnione szyby z tylu nic nie widziałam, ale mogłam się założyć, że matka się nam przygląda.
Uśmiechnęłam się przelotnie do chłopaka, gdy chwytałam klamkę. Złapał mnie w pasie i delikatnie pocałował w policzek. To byłby całkiem miły gest, z jego strony bardzo miły, ale nie w takiej sytuacji.
-Jutro powiesz mi jak się wytłumaczyłaś - szepnął mi do ucha i odszedł.
Oniemiała zajęłam swoje miejsce, ale nie ośmieliłam się spojrzeć na mamę.
-Kto to był? - nawet się nie przywitała.
-Kolega - odpowiedziałam krótko, choć wiedziałam, że to ją tylko wkurzy, ale nic lepszego nie miałam do powiedzenia.
Tyler odpalił silnik i ruszył. Przy rodzicach nigdy się do niego nie odzywałam.
-Jaki? - kontynuowała wywiad.
-Jest nowy w szkole, pomogłam mu - odważyłam się na nawiązanie kontaktu wzrokowego, żeby nadać mojej wypowiedzi normalnego charakteru, nie jak u przesłuchiwanego więźnia. Była poważna i podejrzliwa.
-No dobrze, ale nie wdawaj się z nim w jakieś głębsze relacje. Jak poprawa?
Westchnęłam.
A łudziłam się, że pójdzie łatwo. Prędzej czy później i tak się wyda, ale lepiej później.
-Myślę, że dobrze - wsadziłam w to zdanie jak najwięcej pewności i przekonania.
-Cieszę się - naprawdę?
Przez resztę drogi do domu milczeliśmy. Jak zwykle.

-Obiad za pół godziny - poinformowała nas Georgia, gdy tylko przekroczyliśmy próg.
-Tata też będzie? - zapytałam.
-Tak, zaraz powinien być.
-Będę na górze - poinformowałam ją i pobiegłam do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko w moim azylu, tylko tu nikt mną nie rządził. Wolałam, żeby ojca nie było, to trochę odwrotnie niż zazwyczaj, ale po co się mu tłumaczyć, wystarczy, że matka mnie zestresowała.
Wzięłam do ręki telefon i odczytałam wiadomości.

Od: Eleanor
Hej, gdzie jesteś? Twoja kurtka wisi! :) xx

Od: Eleanor
Poważnie, gdzie jesteś? Matematyczka się o Ciebie pytała. Jak będziesz mogła, to się odezwij!

Od: ☆Lou - Superman☆
Masz u El przesrane, lepiej się odezwij haha!
Ja Ci tym razem nie pomogę ;P


Superman jak zwykle pomocny.
Postanowiłam od razu odpisać.

Do: Eleanor
Jest ok ;) Jestem już w domu, opowiem Ci jutro ♥ x

Nie było sensu pisać do Louisa, pewnie byli razem.
Gdyby nie to, że przespałam pół dnia, to pewnie bym zasnęła, ale w zaistniałej sytuacji musiałam czekać na obiad z rodzicami.
Telefon zawibrował mi w dłoni.

Od: Eleanor
"Już"??? O będziesz się tłumaczyć, siostro!

Prychnęłam. Co jak co, ale jej tłumaczyć się nie muszę.
Całe pół godziny przeleżałam, poszłam jeszcze tylko się ogarnąć do łazienki i zeszłam do jadalni.
-Nareszcie - skomentowała moja mama.
Tak, za spóźnienie na obiad też mi się czasami obrywa.
-Dzień dobry, tato - przywitałam się i usiadłam do stołu.
Po chwili każde z nas dostało porcję kurczaka. Pachniał nieziemsko, a ja cały dzień nic nie jadłam. Rozmowa kręciła się wokół ich pracy, czyli nic nowego, aż w końcu zaatakowali mnie.
-A jak poprawianie ocen, Caroline? - tym razem musiałam się pocić przed nim.
-Dobrze - fatalnie, po co kłamałam? Przecież to wszystko się wyda i będzie jeszcze gorzej, gdy dowiedzą się, że ich okłamałam.
-Ciekawe. Wiesz kogo dzisiaj spotkałem? - popatrzył na mnie surowym wzrokiem.

____________________________________________________________
Ale nudny i znowu urwany w takim momencie :/ Przepraszam, pisany był w zmęczeniu. Przepraszam za błędy. Muszę w ten weekend jeszcze przepisać całe dwa zeszyty :(
Chociaż dzisiaj wieczorem rezerwuje sobie czas na relaks i przeczytam sobie FF, do których dostałam linki ;)
Mam dość szkoły, chce już te moje niezasłużone wakacje ;P

No, mamy perspektywę Zayn'a, można powiedzieć, że na zawołanie :)

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach zostaw swój tt, mail, gg, ask lub bloga, pod ostatnim rozdziałem, albo w zakładce "Informowani" :D

Liczę na szczere komentarze
i
dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi postami ;) xx

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 4

Weszliśmy do budynku, skierowaliśmy się w stronę windy na końcu holu. Chłopak przywołał ją jednym guzikiem i w milczeniu czekaliśmy, aż do nas przyjedzie.
Weszliśmy do małego pomieszczenia i po chwili drzwi dźwiga się zamknęły, a on sam ruszył. Pech chciał, że ściany wnętrza w większości zajmowały lustra, więc gdzie się nie spojrzałam, tam był on.
Kilka razy przyłapano mnie na gapieniu się na niego, ale ja też kilka razy złapałam go na gorącym uczynku. Z tą różnicą, że ja zdecydowanie miałam na co patrzeć i ciężko było utrzymać wzrok na podłodze, a jemu chyba się nudziło.
Było niezręcznie, bardzo niezręcznie. Sama nie wiem, było w nim coś ciekawego, chciałam go poznać. Tylko w tej cholernej windzie ciężko było zebrać myśli. Zdecydowanie za mało przestrzeni i do tego miałam wrażenie, że jechaliśmy jakąś godzinę.
Po kolejnych sekundach, które były dla mnie wiecznością, "wrota do wolności" się otworzyły.
Zayn puścił mnie przodem. Jaki dżentelmen - pomyślałam, uśmiechając się pod nosem. Stanęliśmy na przeciwko drzwi, jak zgaduję, do jego mieszkania. Po chwili byliśmy w środku.
Było ładnie, spodobał mi się wystrój, ale nie rozglądałam się za bardzo, bo zawsze uważałam, że nie fajnie jest tak bezczelnie obczajać komuś chatę.
-Jak się czujesz? - zapytał, gdy tylko pozbyliśmy się swoich butów, tylko butów, bo nasze kurtki zostały w szkole.
-Eee, dobrze.
Naprawdę czułam się dobrze, tak bardzo skupiłam się na tym, że jestem u Zayn'a w domu i zapomniałam, iż cokolwiek mnie bolało.
-To dobrze - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, prowadząc mnie w głąb mieszkania.
Podobał mi się ten uśmiech, był uroczy i jednocześnie seksowny.
Dobrze, że moje myśli były zarezerwowane tylko dla mnie.
No co? Każda dziewczyna w moim wieku lubi sobie pomarzyć, niektóre o uroczych chłopakach, inne o Bad Boy'ach, a ja tu miałam przede mną uśmiech, który był połączeniem tych dwóch i zastanawiałam się do jakiego typu faceta można zaliczyć Zayn'a.
-Muszę się położyć, idę w kime. Rozgość się - już chciał wychodzić do innego pokoju, ale go zatrzymałam.
-W kime? Czyli spać? - zapytałam nie pewna, czy dobrze rozumiem, co miał na myśli dobierając te słowa.
-Noo... tak - przytaknął zdziwiony moim pytaniem.
-Spać o... 9:00 rano? - nie byłam pewna, która była dokładnie godzina.
-10:00 - poprawił - Nie spałem w nocy - wzruszył niedbale ramionami.
-Czemu Ty...? - zaczęłam.
-Dobranoc - powiedział trochę głośniej niż ja - i serio, rozgość się, ja Ci nie pomogę - wyszedł, zostawiając mnie samą w salonie.
-Fajnie - powiedziałam pod nosem z sarkazmem.
Rozglądałam się po pokoju, miałam problem co ze sobą zrobić. W końcu zdecydowałam, że usiądę na kanapie przed telewizorem, to była dobra okazja, żeby coś wymyślić, przecież miałam dzisiaj poprawić pracę klasową i na pewno ktoś się zainteresuje, jeśli tego nie zrobię.
Rozmyślałam nad kłamstwem, którego mogłabym użyć. Musiałam wymyślić coś naprawdę dobrego, bo matematyczka dobrze znała moich rodziców, zresztą jak każdy nauczyciel. Istniał jednak cień nadziei, że nikt się o niczym nie dowie.
Żadne sensowne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Zaczęłam krążyć po salonie, nie było tu nic szczególnego, nawet żadnych zdjęć z rodziną. Było tylko jedno, Zayn'a z jakimś chłopakiem, a właściwie mężczyzną. Widać było, że to dobry przyjaciel, ale dałabym sobie głowę uciąć, że znam tego blondyna z fotografii.
Wróciłam zrezygnowana na kanapę. Czułam się trochę nieswojo, siedząc tam sama.
Naprawdę był tak zmęczony, że musiał mnie zostawić? Nie wyglądał jak ktoś, kto nie spał całą noc, ale może tylko ja po nie przespanej nocy wyglądam tragicznie.
Ja też byłam zmęczona, całą noc uczyłam się do klasówki, której nie napiszę.
Delikatnie położyłam się na boku i zastanawiałam, dlaczego jestem taka spokojna w zaistniałej sytuacji?
Głowa przestała mnie boleć, naprawdę szybko.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Caroline? - poczułam ciepło czyjejś dłoni na policzku.
-O Boże! - krzyknęłam i zerwałam się z kanapy.
Nie przestraszyłam się Zayn'a, wiedziałam gdzie zasnęłam. Z niewiadomych przyczyn przestraszyłam się tego, że miał taki ciepły dotyk i spojrzenie. Na szczęście szybko się ogarnęłam i spostrzegłam, że jest tylko w spodniach.
Udałam, że wcale mnie to nie rusza, ale potajemnie przyglądałam się jego wyrzeźbionemu torsowi i zdobiącym go tatuażom. Niecodziennie się widzi takiego chłopaka bez koszulki.
-Powiedziałeś "Caroline"- wypomniałam mu, chcąc jakoś odwrócić jego uwagę od tego, co przed chwilą zrobiłam.
-Nieważne, jeśli masz wstrząśnienie mózgu, nie powinnaś spać - więc temu zawdzięczałam tę czułość, po której już nie było śladu.
-Która godzina? - zapytałam od niechcenia.
-A o której masz być w domu?
-15.20 pod szkołą, mama po mnie przyjeżdża.
Spojrzał na mnie z małym złośliwym uśmieszkiem, gdy tylko założył koszulkę, którą trzymał w dłoni.
-Chyba się spóźnisz.
-Co?! - trochę się spięłam, nie, bardzo, bardzo się spięłam.
-No, jest piętnaście po - powiedział jakby to było nic wielkiego, a było.
-Musimy jechać, szybko - pobiegłam do drzwi ubrać swoje buty.
Prychnął.
-Ja nie muszę - szedł w moim kierunku bardzo powoli.
-Jak to?
Wzruszył niedbale ramionami i oparł ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy. Wstrzymałam odrobinę oddech.
Coś mnie ominęło?
-Tak to - oczy mu błyszczały, miałam na nie idealny widok. Były piękne, ale on chyba specjalnie chciał mnie wkopać.
Staliśmy tak chwilę, aż gwałtownie się ode mnie odsunął. Przysięgam, nic sobie nie wyobrażałam... ta, jasne, kogo ja próbuję oszukać.
Ubrał swoje buty i bez słowa poszliśmy do samochodu.
Oby się udało.

_________________________________________________________
Na początek, przepraszam, że tak późno. Strasznie topornie szedł mi ten rozdział, co napisałam, to zaraz skasowałam :/
Żeby jeszcze ciekawy wyszedł, no ale dobra.

Do informowanych na tt:
informować mogę z @justynast456 albo @HarryStFF ;)

Jak ktoś nie widział, to jest zwiastun, zapraszam do obejrzenia i wyrażenia swojej opinii :D
Główna bohaterka została zmieniona na Selenę, ale tylko jeżeli chodzi o wygląd - jutro muszę dodać bohaterów ;P

Co jeszcze? Założyłam ask i gg, więc można podawać c:
O i na niektórych opowiadaniach mogę być w plecy, więc przepraszam za brak komentarzy z mojej strony.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 3

"WAŻNE" - przeczytaj pod rozdziałem ;)


Do domu. Do JEGO domu. Jego! Ja go nie znam! Mam szkołę! Rodzice mnie zabiją, jak się dowiedzą, że nie byłam na lekcjach!
-Nie pojadę do Twojego domu. Nie znam Cię- starałam się zachować spokój, ale serce szalało w mojej klatce piersiowej i nie wiem, czy dlatego, że miałam jechać z kompletnie nieznanym mi chłopakiem do jego domu, czy dlatego, że... że w jakimś stopniu mi się to podobało?
-To poznasz- stwierdził ot tak.
-Wolałabym jednak nie.
Kłamałam. Chętnie bym go poznała, jego osobowość oczywiście.
-Masz odpocząć, więc nie wrócisz do szkoły i wydaje mi się, że jak pojawisz się teraz w swoim domu, to będziesz miała przejebane! Jedziemy do mnie- podniósł trochę głos.
Zamilkłam.
Może nie będzie tak źle, może jakoś uda mi się przeżyć ten dzień i zataić fakt, że opuściłam szkołe.
-A co jak będą Twoi rodzice?- zapytałam po chwili ciszy.
-Mieszkam sam- wzruszył ramionami.
Sam?!
-Jak to? Ile masz lat?- zdenerwowana wierciłam się na fotelu.
-Siedemnaście, a co?
-I mieszkasz sam?- nie dowierzałam.
Prychnął.
-Przecież przed chwilą to powiedziałem- potwierdził.

Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę.
-Palisz?- zapytał wyciągając kartonik w moją stronę.
-Nie- odpowiedziałam krótko.
Skupił się na odpalaniu źródła tytoniu, który najwyraźniej w jakiś sposób dawał mu ukojenie.
-Uważaj na drogę- wyrwało mi się.
Zaciągnął się i po chwili wnętrze samochodu wypełniło się dymem, drażniącym nozdrza.
Sygnalizacja świetlna zmieniła kolor na czerwony. Pojazdy przed nami zaczęły się zatrzymywać.
Zayn odwrócił głowę w moją stronę. Nie zwolnił, jechał dalej. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich jakiś błysk.
-Uważam- dmuchnął kolejną porcją niemiłego zapachu prosto w moją twarz.
-Zayn czerwone- ostrzegłam.
Nadal nie zwrócił uwagi na drogę. Przyglądał mi się z powagą.
-Zayn!- podniosłam głos- Hamuj!- już trochę panikowałam, gdy samochód przed nami zwolnił, by po chwili się zatrzymywać.
Cisza. Nic. Dalej palił i dalej nie patrzył tam gdzie powinien.
Spoglądałam to na niego, to na obraz przed nami.
Zostało tak niewiele.
-Kurwa! Stój!- wrzasnęłam.
Przygotowałam się już na uderzenie.
Pojazd zwolnił i zatrzymał się tuż przy kolejnym. Zaskakująco blisko. Miał szczęście, że zatrzymał się w tej chwili i to bez patrzenia, bo inaczej wjechał by kolesiowi w "dupę".
Uśmiechnął się zwycięsko.
-Umiem prowadzić- skomentował.
-Żartujesz?! Prawie go puknąłeś!
Byłam w szoku przez jego zachowanie.
-Nie zrobiłbym tego- wyjaśnił.
-Skąd wiesz?
-Wydaje mi się, że za kierownicą siedzi facet, a ja wolę dziewczyny- puścił mi oczko rozbawiony.

Oparłam głowę o zagłówek i chciałam jakoś uspokoić nerwy. Miałam odpocząć, wypominał mi to, a mimo to nadmiar wrażeń zaraz rozsadzi mi głowę.
Przymknęłam na chwilę oczy i otworzyłam je, gdy byłam już zwrócona w stronę chłopaka.
Przyglądałam się jak kontynuuje jazdę i kończy papierosa.
Sposób w jaki palił był seksowny. Jego pełne usta idealnie przylegały do filtra i wypuszczały szarą poświatę.
Gdy tak go obserwowałam aż sama nabrałam ochoty żeby spróbować.
 Skarciłam się mentalnie za moje myśli o seksownym zachowaniu Zayna i mnie zaciągającej się tytoniem. Ale pomarzyć zawsze można. Jedyne co zawsze odrzucało mnie w papierosach to zapach, był nieprzyjemny i łatwy do wyczucia przez... hmm... kogo? Na przykład tatę, mamę lub kogokolwiek, kto mógłby mi zaszkodzić.
Jechaliśmy w ciszy. Niezręcznej, ale miałam wrażenie, że tylko dla mnie. Jakoś było mi głupio.
-Przepraszam, przestraszyłeś mnie- chciałam zacząć w jakiś sposób rozmowę, bo myślałam już, że się na mnie obraził, albo coś.
Westchnął.

Czyli się nie obraził. W pewnym sensie mi ulżyło, chociaż nie wiem przez co mógłby poczuć się urażony.
-O to mi chodziło. Wyluzuj trochę.
Wciąż zastanawiałam się, czy jechanie z nim do jego domu to dobry pomysł.
Już chciałam pytać się kiedy będziemy na miejscu, ale wtedy zatrzymaliśmy się pod jakimś apartamentowcem. Pewnie on był celem naszej podróży.
-Zgaduje, ze Ty też wagarujesz?- mruknęłam, odpinając pas.
-Nie mogło by być inaczej- zgasił silnik.
-Nie powinieneś.
-Bo?- uniósł jedną brew.
-To Twój pierwszy dzień, no i dobrze by było, gdybyś był- wyjaśniałam.
-Myślę, że jakoś dadzą sobie dzisiaj radę bez nas.
Nas?
-Ale...- chciałam dalej prawić swoje morały, ale mi przerwał.
-Moja decyzja, moje nieobecności, mój problem- zakończył rozmowę.




___________________________________________
~WAŻNE~
Podobnie jak na Dangerous pytam się, czy jeśli będą pojawiać się sceny erotyczne, mają być opisywane, czy omijane???
Tu chodzi o Wasz komfort podczas czytania ;)

Aha! Nie myślcie, że skoro się pytam, to coś będzie się działo w następnym rozdziale :D

I jak? Cały rozdział opisuje wydarzenia z samochodu. Jakoś tak sobie pomyślałam, że tak to napiszę i odłożę "akcje z domu" do następnego rozdziału i trochę was pomęczę ;) 
Szkoda, bo trochę krótki wyszedł :(

NN myślę, że powinien pojawić się w tygodniu. O ile co niektórzy nauczyciele popuszczą trochę zwieracze, bo niedługo im żyłka pęknie xD

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach zostaw swój tt, mail, nk (jak ktoś jeszcze korzysta :P), fb, bloga, co cokolwiek nawet numer telefonu pod rozdziałem, albo w zakładce "Informowani" :D
Uprzedzam, że nie mam gg ani ask :/

Liczę na szczere komentarze

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 2

-Myślałaś, że uciekniesz? zapytał sadowiąc się na swoim miejscu.
-Ja muszę tu zostać- błagałam.
-Ale nie możesz, dosyć mocno uderzyłaś się w głowę! Nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć jak coś Ci się stanie Carly- wyjaśnił, na jego twarzy mignął mi złośliwy uśmieszek.
Czyżby zemsta za przekręcenie jego imienia?
-Caroline- poprawiłam.
-Więc od dzisiaj będziesz Carly- powiedział to tak chłodno, że serce mi chyba zamarzło.
Zastanawiałam się czy naprawdę taki jest, może tylko udaje wielkiego twardziela.
Odpalił silnik.
-Proszę, nie mogę opuszczać terenu szkoły- złapałam go za rękę, która spoczęła właśnie na drążku zmiany biegów. Zrobiłam tak skruszoną i smutną minę, że nawet sam diabeł powinien się zlitować.
-Co się tak stresujesz?
-Nie ważne, po prostu muszę zostać.
-Mów!- podniósł głos.
Samochód dalej stał w miejscu. Ciężko westchnęłam.
-Rodzice...- zawahałam się- rodzice wmontowali mi do telefonu nadajnik GPS, zawsze mam go ze sobą nosić, żeby wiedzieli gdzie jestem- spuściłam wzrok, nikt nigdy nie rozumiał zachowania moich rodziców, dlatego niechętnie o tym mówiłam.
-To chore- skomentował o wiele spokojniej- Daj telefon.
Trochę zwątpiłam, ale wyłowiłam urządzenie z torby, która spoczywała pod moimi nogami i podałam mu je.
-Numer szafki i kluczyk- wyrwał mi torbę i rzucił na tylne siedzenie, wyłączając silnik.
-349- podałam mu kluczyk, który wyciągnęłam z kieszeni spodni.
-Zaraz wracam, nie próbuj uciekać, bo i tak Ci się nie uda- wysiadł z pojazdu.
Pomimo tego co powiedział, próbowałam wydostać się z samochodu, gdy tylko się oddalił. Drzwi były zablokowane, nie miałam pojęcia co zrobić, aby je odblokować. Jak to w ogóle było możliwe?

***

Weszliśmy na izbę przyjęć, Zayn cały czas mnie trzymał jakbym miała uciec, albo się przewrócić. Przez całą drogę tutaj milczeliśmy. Chłopak poszedł do jakiejś pielęgniarki, chwilę pogadał, a raczej burzliwie dyskutował. Pielęgniarka zaprowadziła nas na dużą salę, gdzie było pełno łóżek, oddzielonych jedynie zielonymi kurtynami.
Kobieta poinformowała nas, że idzie po lekarza i zostaliśmy sami.
-Jak tak dalej pójdzie to spóźnimy się na lekcje, albo na pierwszej w ogóle nas nie będzie- powiedziałam bardziej do siebie, ta wizja trochę mnie stresowała.
-Trudno- mruknął- Co się tak spinasz?- usiadł na krześle obok łóżka, na którym się rozsiadłam.
-Moi rodzice będą mieli z tym problemy- odpowiedziałam nie chętnie.
-Zawsze im o wszystkim mówisz i się ich słuchasz?
-Tak- powiedziałam bez namysłu, ale za chwilę się poprawiłam- Chociaż o niektórych rzeczach im nie mówię.
-Jesteś nienormalna- bąknął, wlepiając we mnie swój wzrok.
-Jak miło- odpowiedziałam z sarkazmem.
Atmosfera zrobiła się nieco napięta, ale w tym momencie dołączyła do nas kobieta. Sądząc po jej stroju Pani Doktor.
-Dzieńdobry, więc co się tutaj stało- nie zamierzała tracić czasu.
Była wysoką brunetką z niebieskimi oczami, miała serdeczny i ciepły uśmiech, który wzbudzał zaufanie.
Była naprawdę ładna, mogłabym się założyć, że połowa lekarzy i stażystów są onieśmieleni w jej towarzystwie.
-Ja... eee...- jakoś nie mogłam się wysłowić.
Powinnam wymyślić jakąś historyjkę, czy powiedzieć prawdę? To nie będzie podejrzane, że spadłam ze schodów w towarzystwie jakiegoś chłopaka w prawie pustej szkole? Kto uwierzy, że byliśmy w szkole tak wcześnie?
-Spadła ze schodów- odezwał się winowajca całego zdarzenia.
-Ze schodów?- zapytała kobieta, posyłając mu podejrzliwe spojrzenie.
-Przecież powiedziałem- mierzyli się przez chwilę chłodnymi spojrzeniami. Pewnie myślała, że Zayn mnie zepchnął, częściowo to była prawda, ale to był wypadek.
-Boli Cię coś?- zwróciła się do mnie.
-Głowa i plecy- nie powiedziałam wszystkiego, bo po co jej informacja, że boli mnie tyłek.
-Może najpierw obejrzymy plecy, z głową będzie więcej roboty- uśmiechnęła się do mnie ciepło- Rozbierz się.
w sumie to mogłam, z każdej strony byliśmy osłonięci kurtynami, a lekarz był kobietą. Był tylko jeden problem i najwyraźniej nie miał zamiaru zniknąć dobrowolnie. Zayn.
-No...- ponagliła mnie brunetka, a ja spojrzałam na Zayna, który siedział sobie jak gdyby nigdy nic.
Zrozumiała co mam na myśli, ale dlaczego dopiero teraz?
-Chyba lepiej będzie jak zostawisz nas same- w końcu się odezwała.
-I tak prędzej, czy później wszystko zobaczę- mruknął cicho, ale na tyle głośno, że nie tylko ja to słyszałam.
W odpowiedzi prychnęłam, jak na zwyczajny żart, który jest o Tobie i cale Cię nie śmieszy.
Pani Seng, jak wyczytałam z identyfikatora, posłała mu gromiące spojrzenie.
-Na chwilę straciła przytomność- rzucił jeszcze w ostatniej chwili i zniknął za zasłoną.
Usiadłam do kobiety tyłem i rozebrałam się do pasa, a ona zaczęła dotykać i naciskać moje plecy. Bolało.
-Masz już kilka siniaków i będzie gorzej, Jesteś bardzo poobijana, ale i bez tego musimy zatrzymać Cię na obserwacji. Masz bardzo zazdrosnego chłopaka, bo uparł się, że ma Cię badać kobieta- mówiła dosyć szybko.
-Dlaczego? Wolałabym jednak wrócić do szkoły.
-Jak masz na imię?
-Caroline- ciekawe ile jeszcze dzisiaj razy będę miała okazję się przedstawić.
-Caroline, straciłaś przytomność to mówi już wszystko. Musimy przeprowadzić kilka badań i poobserwować Cię trochę. Może Ci się zrobić krwiak- wyjaśniła- Zaraz przyjdzie pielęgniarka, założy Ci kartę. Zawiadom rodziców, chodzi o Twoje ubezpieczenie.
Zawiadomić rodziców? Nigdy.
-Nie mogę- próbowałam wybić jej to z głowy.
-Nie dyskutuj to poważna sprawa- była już trochę zdenerwowana.
W tym momencie zasłona szybko odsunęła się na jedną stronę, a ja z prędkością światła przycisnęłam koszulkę do klatki piersiowej.
-Jak nie chce zostać, to nie zostanie- Zayn emanował zimną aurą.
Podszedł do mnie, chwycił za rękę i zaczął ciągnąć za sobą, ale szarpnęłam go, dając znak, aby się zatrzymał.
-Muszę się ubrać- wyjaśniłam zawstydzona.
-Śmiało- odwrócił się w moją i przyglądał z powagą, ale jego oczy zdradziły, że świetnie się teraz bawi.
-Mógłbyś się odwrócić- upomniałam.
Prychnął, ale zrobił to.
-Caroline- usłyszałam za mną głos brunetki.
-Tak?- odwróciłam się w jej stronę, naciągając na siebie ubranie.
-Jeżeli głowa będzie Cię długo bolała zgłoś się do lekarza i nie zwlekaj- twarz miła zatroskaną- i zrób może sobie dzisiaj wolne od szkoły, odpocznij.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, ale chodziło mi głównie o to, aby dała mi spokój. Jak będę miała krwiaka to może umrę i uwolnię się od rodziców.

Znowu wróciliśmy do samochodu. Niesamowite jak jego wnętrze przepełnione było zapachem właściciela.
-Dzięki, że mnie stamtąd wyciągnąłeś- chciałam jakoś zacząć rozmowę.
-Nie ma za co Carly- uśmiechnął się do mnie złośliwie, ale wydawało się to bardzo urocze, nawet to że zmieniał moje imię na to którego nigdy nie znosiłam.
-Caroline- poprawiłam go mimo wszystko, ale tylko się zaśmiał.
-Zawsze jesteś taka ułożona i uprzejma?- spojrzałam na niego pytająco- No wiesz, proszę przepraszam, dziękuje, słucham się rodziców, nie uciekam ze szkoły. Wiesz o co mi chodzi.
-Przeważnie- westchnęłam.
-Dlaczego?
-Tak zostałam wychowana.
-To nie znaczy, że musisz się tak zachowywać. Zbuntuj się, zrób coś, to Twoje prawo. Masz... ile lat?- zapytał.
-16- wpatrywałam się za okno.
-No widzisz, normalnie ludzie w Twoim wieku wymykają się z domu na piwo, a Ty uderzyłaś się w głowę i nie możesz pojechać do szpitala, bo rodzice Cię śledzą. Moim zdaniem to chore. Powinnaś coś z tym zrobić.
-To nie takie proste- analizowałam wydarzenia ze szpitala i coś mnie uderzyło, że też nie zareagowałam na to wcześniej, ale dopiero teraz to do mnie dotarło.
-Czemu miała mnie badać kobieta?
Jego palce mocniej oplotły kierownice, a linia szczęki wyraźnie się zarysowała.
-Nie chciałem, abyś czuła się skrępowana.
-Taa, jasne- nie uwierzyłam w jego słowa.
Mogłam kontynuować dyskusję, ale  zauważyłam, że nie jedziemy do szkoły, bo w przeciwnym kierunku.
-Zayn, gdzie jedziemy?- byłam zdezorientowana.
-Do domu- odparł jakby to było oczywiste.
-Nie mogę, dzisiaj jest ostatni dzień, żeby poprawić klasówkę z matematyki.
-A co dostałaś?
-Cztery, a co?
-To czym Ty się przejmujesz? To dobra ocena.
-Nie dla moich rodziców, muszę poprawić na pięć.
-Twoi starzy są porąbani.
-Rodzice- poprawiłam- szanuj i są tylko trochę zaborczy- broniłam ich chociaż wiedziałam, że nie mam racji.
-Na szacunek trzeba zasłużyć, a oni nie zasługują przez to co robią, no i błagam "trochę"?- zakpił.
-Myśl co chcesz, ale to nie zmieni faktu, że nie mogę wrócić do domu. Georgia mnie wsypie.
-Georgia?- uniósł jedną brew, ale wciąż patrzył na drogę.
-Coś jakby gosposia- wyjaśniłam.
-Wszystko fajnie, ale Cię nie wsypie, bo nie jedziemy do Ciebie do domu, przecież ja nie wiem gdzie mieszkasz- zaśmiał się.
Przez chwilę zwątpiłam.
-To do jakiego domu jedziemy?
-Do mojego.

______________________________________________________________
Rozdział miał się pojawić w nocy, a pojawił się rano... miałam nie iść w kimę, ale jednak poszłam, bo trzeba było uczcić co nie co i opłakać również, chociaż nie miałam takiego zamiaru to mój bracki jakoś zawsze mnie przekona xD
Mam tendencję do spóźniania się ;)

Dzięki za komentarze pod rozdziałem pierwszym miałam banana na ryju jak je czytałam
Ostatnio nawet pojawili się nowi obserwatorzy, których  chciałabym pozdrowić :)

Ogarnijcie to:
Wczoraj wieczorem układam sobie puzzle z siostrą, a moja mama jakoś sobie przykimała i obudziła się koło 21.00 a mojej siostrze coś na banie siadło, że nie jadła obiadu xD
i do mamy:
-I co gdzie jest ten obiad- zawiesiła się na chwilę- Aha! Przecież jadłam- zaczęła śmiać się sama z siebie.
A mama:
-No, co Ty myślisz, że to ze mną jest coś nie tak, przecież wiem, że dzisiaj jest sobota...
Ha ha, nie wiem co to było ;)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 1

-Matka będzie czekała na Ciebie na parkingu punkt 15.20- powiedział sztywno mój ojciec, poprawiając marynarkę idealnie skrojonego garnituru.
-Oczywiście- mruknęłam formalnie po czym wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę szkoły. Owiało mnie zimne powietrze, ale i tak jak na początek stycznia było ciepło.
Oczywiście, że będzie, tylko po co? Mogłabym jeździć autobusem, albo Tyler mógłby mnie wozić, w końcu jest szoferem, ale nie. Zawsze jest on i przynajmniej jedno z rodziców. Mogliby mi wyświadczyć tę przysługę i pozwolić dojeżdżać nawet na własną rękę, może bym się z kimś dogadała. O samochodzie i pozwoleniu na prawo jazdy już nie wspomnę. Wszystko kontrolują, z wyjątkiem Chrystiana. Ciekawe co się z nim teraz dzieje.
Weszłam do jak zwykle pustego budynku, bo kto przychodzi do szkoły przed siódmą? Tylko ja. Wszyscy wpadają do budy na pięć minut przed dzwonkiem, ale nie ja, ja nie mogę. Kontrola.
Kierowałam się w stronę schodów w dół, które prowadziły do szatni. Na drugim końcu korytarza zobaczyłam jakąś postać, to było trochę dziwne, bo to raczej nie była sprzątaczka ani nauczyciel. Chociaż może. Chyba ten ktoś zaczął iść w moją stronę. Olałam to i skręciłam, aby pozbyć się kurtki.
Gdy tylko odwiesiłam ją na wieszak ruszyłam wspinać się po stopniach.
Pierwszy... drugi... Nienawidzę schodów. Sięgnęłam do torby po telefon, żeby go wyciszyć. W szkole jest otwarta sieć wi-fi, z którą urządzenie automatycznie się łączy, nie przeszkadzałoby mi to, przecież korzystam z internetu. Tylko zaraz przychodzą reklamy i powiadomienia, a dźwięk komórki rozchodzi się echem po pustych korytarzach. Pięłam się do góry, odkładając telefon z powrotem na miejsce. Usłyszałam jakiś hałas i chwilę później straciłam grunt pod nogami, tuż po uderzeniu w coś przede mną. To coś musiało się poruszać w dół i dosyć szybko, bo z wielką mocą odbiłam się od tego.
Upadłam pośladkami na stopnie, cholernie bolało, a siła grawitacji zmusiła mnie do zrobienia kilku koziołków w dół, obijając sobie przy tym plecy i głowę. Leżałam pod schodami, nie wiedząc do końca co się dzieje, głowa niemiłosiernie mnie bolała, o kręgosłupie już nawet nie myślałam.
Zaczęłam nieporadnie podnosić się z podłogi, spojrzałam w dół, trzymając się za głowę. Cała zawartość torby rozsypała się podczas akrobacji, zachwiałam się klękając, ale silna ręka podtrzymała mnie i ktoś klęknął koło mnie. To pewnie to "coś" w co uderzyłam, albo raczej uderzyło we mnie.
Podniosłam wzrok, chcąc zidentyfikować osobę. To był chłopak, nie znałam go, nawet z widzenia. Był wysoki i przystojny, trochę byłam onieśmielona jego urodą. Jak zwykle w takich sytuacjach nie wiedziałam jak się zachować, więc zaczęłam nerwowo pakować wszystko co wpadło mi w ręce. Ten gość też to robił. W końcu
podniosłam się i znowu mało nie wyrżnęłam.
-Przepraszam- powiedziałam tak cicho, że nie wiem czy koleś mnie usłyszał.
Chciałam tylko uciec i poużalać się nad sobą w ustronnym miejscu.
-Czekaj to ja cię popchnąłem- zaczął- po prostu jestem tu nowy i nie wiem, gdzie co jest. Na korytarzu nie ma żadnej żywej duszy nawet nauczycieli, więc jak cię zobaczyłem zależało mi żeby cię dogonić- uśmiechnął się, ale jakoś tak nieprzyjemnie- Jestem Zayn- wyciągnął rękę w moją stronę, jego gesty były takie zimne.
Zaraz, przed świętami chodziły jakieś słuchy, że ma pojawić się ktoś nowy w szkole i to w klasie Louisa.
-Nic się nie stało- uścisnęłam jego dłoń- Jestem Caroline. To gdzie chcesz trafić?- znowu mną zamroczyło i zarzuciło.
-Do sekretariatu, ale... dobrze się czujesz?- zapytał z poważną miną.
-Tak, dobrze- robiło mi się słabo.
-Nie wcale nie. Chodź zaprowadzę cię do pielęgniarki... tylko musisz mi powiedzieć gdzie to jest- na jego ustach zamajaczył zimny uśmiech,  ale zaraz znowu powrócił do poprzedniego wyrazu twarzy.
-Nie, nie trzeba, poza tym pielęgniarka jest od dziewiątej.
-W takim razie zawiozę cię do szpitala- nie zaproponował, on stwierdził, rozkazał, zażądał, nie wiem.
-Nie!- to był prawie krzyk, zmarszczył brwi i przyglądał z czymś na kształt irytacji- Nie mogę wyjść ze szkoły- próbowałam odwieźć go od tego pomysłu.
Jak ja mu to wytłumaczę?!
-Jeszcze mamy godzinę do lekcji. Chodź!- co on, wkurzył się?
Pociągnął mnie za rękę w kierunku schodów, a ja zobaczyłam tylko ciemne plamy przed oczami, żeby zaraz mogły przesłonić mi cały obraz.

Ocknęłam się i zobaczyłam brązowe oczy, jasnobrązowe, a może miodowe? Tego odcienia nie dało się do końca odgadnąć, nie był za ciemny ani za jasny, bardzo głęboki. Moje nozdrza przepełnił zapach papierosów i perfum. Gość na bank palił.
W pierwszej chwili spanikowałam, ale gdy zorientowałam się, że nadal jestem w szkole, odetchnęłam z ulgą. Nie miałam pojęcia ile czasu tu leżałam.
-Jedziemy do szpitala- rzucił chłodno.
-Ile ja...?
-Chwile- odpowiedział szybciej niż sama zdążyłam skończyć moją nie wyraźną wypowiedź.
-Zen, ja nie mogę wyjść ze szkoły- protestowałam.
-Zayn- warknął i wziął mnie na ręce.
Spokojnie, tylko trochę przekręciłam twoje imię.
-Przepraszam- nie byłam zachwycona jego zachowaniem, ale kultura i wychowanie, które wpajali mi moi rodzice zawsze wypływa na wierzch..
Nie wiedziałam jak mam się zachować w zaistniałej sytuacji, czy się z nim szarpać, krzyczeć, czy cokolwiek robić. Zresztą było mi za słabo, żeby tworzyć jakieś sceny. Kamery pewnie wszystko zarejestrowały.
W końcu wydostaliśmy się na parking, a ja uświadomiłam sobie, że jest jakoś chłodniej.
-Zayn, nie mamy...
-Nie są nam potrzebne, pojedziemy moim samochodem- znowu odpowiedział szybciej.
Mógłby z czystej kultury pozwolić mi kończyć zdania.
Aston Martin Rapide S
Po chwili dotarliśmy do jakiegoś samochodu, otworzył go i posadził mnie na miejscu pasażera. Ruszył w kierunku miejsca kierowcy. Chciałam skorzystać z okazji i nawiać mu, ale drzwi były zablokowane.





___________________________________________________________
Przyznaję, że miał być dużo dłuższy i lepszy, dlatego nie dodałam go wczoraj, a mogłam, nie wiedziałam tylko, że tak wyjdzie.
Z jednego rozdziału zrobiły się dwa :)

Przepraszam bardzo za błędy, nie wiem jak to tam wygląda, bo trochę się spieszyłam :/

Byłoby mi miło, gdyby ktoś napisał jakiś komentarz ;)

Mam złą wiadomość, mam karę i skonfiskowano mi moje rękopisy i notatki, ale ja jestem na tyle cwana, że sobie szybko ten rozdział i 17 z Dangerous (pojawi się dzisiaj jakoś pod wieczór), a swoje prace odzyskam najpóźniej we wtorek xD
Jak już wspominałam podzieliłam ten rozdział to w sumie drugi też mam ;) przy odrobinie szczęścia pojawi się w ten weekend.

środa, 8 stycznia 2014

Wprowadzenie

2 styczeń 2014, Tong High School w Bradford
Caroline wraca do szkoły po feriach świątecznych. Jak zwykle pojawia się dużo wcześniej, ponieważ musi dojeżdżać do szkoły 3km, a rodzice nie pozwalają jej jeździć autobusem lub sam na sam z szoferem. Odwożą ją w drodze do pracy, do której jadą na 7.00. Ich także odwozi szofer.

Eleanor, Louis, Niall, Liam i Harry jeżdżą do szkoły jednym samochodem. Zazwyczaj wpadają do niej na chwilę przed dzwonkiem, jak większość uczniów, więc Carol siedzi sama w szkole ponad godzinę. Spędza ją ucząc się, bo jej rodzice kładą na to duży nacisk.



_________________________________________________________
Wiem, to że oni sobie jeżdżą samochodem to się trochę nie zgadza, bo są trochę za młodzi, ale wiele rzeczy będzie przekoloryzowane na rzecz opowiadania :)

Prologu nie będzie, bo nie mam pomysłu żeby coś fajnego napisać, więc go sobie daruję xD

Ogłoszenie

Niebawem pojawi się tu opowiadanie o Zaynie...
Revolt w tytule ma oznaczać bunt, tak dla jasności :) i niedługo założę konto na tt tego opowiadania xD
Pozdro i zapraszam :D