-Panią Thomson.
Zamarłam i głośno przełknęłam ślinę, gdy usłyszałam nazwisko pani od matematyki.
-Tak? I co? - odchrząknęłam, bałam się, że pożegnam się ze swoim i tak mało beztroskim życiem.
-Podobno, oprócz tej trójki, twoje oceny są świetne i masz potencjał - powiedział uradowany, nawet uśmiechnął się przelotnie, a to nie jest u niego częste zjawisko.
-Świetne - skomentowała mama.
-Tak - przytaknęłam bardziej wyluzowana - Mówiła coś jeszcze? - musiałam się upewnić.
Zastanowił się przez chwilę.
-Nie, same pochlebstwa. Pomyślałem, że skoro tak dobrze się uczysz, to moglibyśmy zdjąć nałożoną na ciebie karę wcześniej - spojrzał pytająco na swoją żonę.
-Czemu nie? - odpowiedziała - Ale miejmy nadzieję, że poprawa poszła równie świetnie.
-To mogę jutro pojechać do Eleanor?
-Kiedy dokładnie?
-Może po lekcjach i wróciłabym wieczorem? - zapytałam z nadzieją.
-W porządku, nie widzę problemu - zgodził się.
-Świetne, dziękuję. Mogę już iść do siebie? - zjadłam już i byłam w takim szoku, że chciałam tylko znowu być u siebie.
- Tak, idź - powiedziała mama.
Szybko wstałam, podziękowałam i zniknęłam na górze.
Usiadłam na łóżku, przyłożyłam dłoń do ust, żeby stłumić własny śmiech.
Jak to możliwe? Nic im nie powiedziała? Nic? I jakim cudem okazali aż tyle serca i ściągnęli ze mnie karę?
Wiedziałam, że to nawet gorzej, bo prędzej czy później to i tak się wyda, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed głupim chichotem. Przez to, że mi się upiekło czułam się lekko, ale jednocześnie ciężko. Dołujące było to całe kłamstwo, ale to uczucie takiej wyższości, że coś się jednak udało. Niesamowita satysfakcja.
Ponieważ dzisiaj i tak musiałam siedzieć w domu, wzięłam się za odrabianie lekcji i naukę. Może innymi dobrymi wynikami w nauce udałoby mi się załagodzić to zamieszanie.
Co ja gadam? Nie było mnie w szkole i na pewno nie byłam w domu.
Spędziłam nad książkami jakieś trzy godziny. Była dziewiętnasta, a mnie rozbolała głowa. Przeprosiłam rodziców i nie zeszłam na kolację. Byli dzisiaj bardzo mili. To mnie cieszyło, ale w pewnym stopniu napawało niepewnością.
Nie było sensu kłaść się spać, za dużo dzisiaj czasu na to poświęciłam. Przygotowałam się do szkoły i wzięłam długą, gorąca kąpiel. Posiadanie własnej łazienki ma same plusy, możesz tam siedzieć ile dusza zapragnie.
Kiedy wróciłam do pokoju w swojej piżamce w słoniki, nadal było wcześnie. Usiadłam w łóżku z laptopem i oglądałam głupawe filmiki na YouTube, do czasu gdy mój telefon dał znać, że otrzymałam wiadomość. Sięgnęłam do szafki nocnej, żeby ją odczytać. Na ekranie pojawił się nieznany mi numer.
Od: 679043125
Co by było, gdybyś jutro miała okazję zabrać się do szkoły z kimś innym? Mogłabyś? Z.x.
Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie tej wiadomości. Z? Z jak... Zayn. Co?
Oh, Zayn. Zaczęłam kontaktować. Obrazu wpisałam sobie jego numer w kontakty. No co, może się kiedyś przyda.
Do: Zayn
Nie wiem, może. Nic się nie wydało i są dzisiaj bardzo hojni, więc mogłabym spróbować jakoś ich przekonać, a co?
P.S. Mój numer rozdają w markecie? ;P
Od: Zayn
To spróbuj ;)
P.S. Mam nadzieję, że nie ;P
-Mamo, tato - zaczęłam - mam takie pytanie.
-Słuchamy - matka przejęła inicjatywę i dobrze z nią powinno być łatwiej.
-Mogłabym zabrać się z kimś jutro do szkoły? Nie musiałabym tak wcześnie wstawać by się z wami zabrać i nie czekałabym tyle czasu w szkole - wyjaśniałam.
-A z kim miałabyś się zabrać?
To pytanie zbiło mnie z pantałyku. No właśnie, z kim?
-Z przyjaciółmi, będą mieli miejsce wolne - wymyśliłam na poczekaniu.
Pewnie pomyślała o Lou i Eleanor, to ułatwiło sprawę.
Posłali sobie z ojcem znaczące spojrzenia.
-No... dobrze? - zgodziła się, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.
Podziękowałam i wyszłam. Musiało się im coś stać i cokolwiek to było, mogło się pojawiać częściej.
Rzuciłam się na swoje legowisko.
Do: Zayn
Zgodzili się :D
Od: Zayn
Super, to możemy nie iść do szkoły ;)
Do: Zayn
Whow, zwolnij!
Trochę się zdenerwowałam.
Od: Zayn
Żartowałem. Przyjadę po Ciebie o 7.30, pasuje?
Jutro cały dzień bez rodziców. Oby Eleanor nie miała żadnych planów, bo w końcu nie pytałam jej o to. Nic jeszcze nie wie.
Czekałam, aż odpłynę do krainy Morfeusza.
Co za dziwny dzień...
***
Obudziłam się o 6.50, normalnie o tej porze jestem już prawie w szkole. Niechętnie wygramoliłam się z pościeli i wykonałam standardowe, poranne czynności. Gdy zeszłam na dół śniadanie było gotowe, ale przegryzłam tylko rogalika i popiłam sokiem. Ten dzień już teraz wydawał się taki piękny, choć było chłodniej niż wczoraj. Spacerowałam spokojnie do umówionego miejsca, nie musiałam tam długo czekać, bo zaraz przyjechał Zayn.Bez wahania wsiadłam do samochodu, jakoś uważałam, że mogę mu ufać, raczej nie okaże się psycholem, który mnie zabije.
_________________________________________________________
Numer telefonu zmyślony
Przepraszam, znowu krótki i nudny, ale niedługo akcja się rozkręci, jakoś zacząć muszę ;)
No i nie było Louisa :( już niedługo :)
Miałam już ostatnio napisać: Zmiany w bohaterach! Można zajrzeć :D
No, to mamy Dzień Kobiet xD Z tej okazji życzę wam dużo zdrowia, szczęścia , spotkania idola, urody, żeby idol się zakochał, wiecie itp. ;P haha
Jeśli chcesz być informowany/a o
nowych rozdziałach zostaw swój tt, mail, gg, ask lub bloga, pod ostatnim rozdziałem, albo w
zakładce "Informowani" :D